Ludwik Tomiałojć
(Wydrukowany w
„Przeglądzie Leśniczym” 2008)
Przez pięć wieków
niedemokratyczni władcy potrafili utrzymać i przekazać potomnym Puszczę
Białowieską, wprawdzie nieco okrojoną, ale zachowującą większość starych
naturalnych drzewostanów. Dopiero „światły” 20. wiek
wydał na nie wyrok, zamieniając unikatowy pralas w plantacje drzew, jakich wiele:
prawie 80% starych drzewostanów wycięto i zastąpiono sadzonymi uprawami drzew.
Proceder ten trwa nadal, choć to hańba dla polskiej demokracji postępującej tak
z naszą najcenniejszą „świątynią przyrody”, jak gdzie indziej talibowie z posągami Buddy. Jak długo zarządcy i
wspierający ich wyjątkowi naukowcy będą w tak barbarzyński sposób traktowali
przyrodnicze dziedzictwo narodowe najwyższej rangi? Jeśli dziś pozwolimy bezkarnie
zamienić unikatowe lasy chronione na pieniądze, to podobna chciwość może skłonić
innych do zamiany Zamku Królewskiego i Wawelu w hotele
i domy rozrywki. Bo i to lepiej by służyło bożkowi Zysku.
Od czasu niewielkiego kroku naprzód
podjętego w roku 1996, kiedy to rozszerzono obszar objęty ochroną
(ale nie ścisłą!) do obecnych 17% polskiej
części, trwają bezowocne dyskusje dotyczące zabezpieczenia całej Puszczy
Białowieskiej. Gdy jedni apelują do władz o dobrą wolę, rozwagę, o rozsądny
kompromis (może najpierw pół Puszczy), to inni (administratorzy) tworzą fakty
dokonane, kończąc wyrąbywanie ostatnich cennych fragmentów.
Zwolennikami powiększenia Białowieskiego
Parku Narodowego (BPN) są naukowcy i miłośnicy przyrody z kraju i ze wszystkich
kontynentów, a także liczne autorytety polskiego świata kultury. Argumentują
oni, że BPN będąc jednym z najcenniejszych leśnych parków narodowych na
półkuli północnej, jest wciąż jednym z najmniejszych w świecie (105 km2)
i ekologicznie zdecydowanie niewystarczających.
Natomiast przeciwnikiem powiększenia jest administracja Lasów Państwowych (LP)
odpowiedzialna m.in. za podsycanie niechętnych parkowi postaw w kraju i
regionie, oraz kilku cynicznych leśników-badaczy. Podważając ideę ochrony całej
Puszczy Białowieskiej, administratorzy ignorują uznawaną na świecie (dokument „Caring for the Earth” dla Szczytu Ziemi w Rio de Janeiro) konieczność
przynajmniej w paru miejscach Ziemi rozszerzenia stref ochrony procesów
naturalnych, zanim ulegną one nieodwracalnym zniekształceniom.
Zabieram na ten temat głos ponownie będąc zbulwersowany ostatnią wypowiedzią Polskiego Tow. Leśnego – Koła „Puszcza Białowieska”, sugerującą bezpodstawnie jakoby zekologizowana wizja ochrony przyrody była poglądem tylko odosobnionej grupki ludzi. Jak również ponaglony skandalicznymi praktykami opisanymi w artykułach „Trwa walka o białowieskie rezerwaty” (Dzikie Życie 5, 2008), „Eksperymentalna rzeź na tysiącu drzew” (G. Wyborcza, Białystok, 20.06.2008) i „Drastyczny eksperyment profesora Sokołowskiego” (Dzikie Życie 7/8, 2008). Dowodzą one, że podlascy administratorzy i pojedynczy odstępcy wśród naukowców, przestali się liczyć z etycznymi i naukowymi podstawami ochrony przyrody. Nie zadawalając się zablokowaniem projektu rozszerzenia BPN, podjęli oni działania zmieniające nawet puszczańskie rezerwaty przyrody w poletka doświadczalne i źródła zysku. Podważając ideę ochrony całej Puszczy Białowieskiej grono to ignoruje uznawany na świecie wielki wysiłek badawczy i wdrożeniowy w zakresie „zekologizowanego” leśnictwa.
Dlatego zwracam się tu do
leśników z innych rejonów kraju, zwłaszcza do młodszego pokolenia gdzie indziej
czynnie realizującego wdrażanie zasad ochrony przyrody, o zajęcie publiczne stanowiska w
sprawie przyszłości Puszczy Białowieskiej. Proszę ich o rozważenie w swych
umysłach i sercach tej
sprawy w kategoriach obywatelskiego dobra wspólnego, a ponad odruchami
solidarności zawodowej. Bo to ostatni już moment by coś z dzikiej Puszczy
Białowieskiej trwale zachować dla przyszłych pokoleń.
Istota sporu
Wyżej przedstawiona charakterystyka sytuacji opiera się na konkretnych wynikach empirycznych badań ekologicznych, których świadectwem jest treść aktualnych podręczników ekologii lasu, jak np. Obmińskiego (1978), Hanssena (1992), Peterkena (1996), Scherzingera (1996), Masera (2003), Hanski i Walsha (2004), Smirnovej (2004). Stanowisko to wynika też ze świadomości wysokich wartości prawie pierwotnej przyrody. Natomiast w opozycji wobec takiego rozumowania mamy upartą rutynę typu dawnej gospodarki leśnej, i to połączoną z nieumiarkowaną chciwością. Te dwa podejścia są dokładnie przeciwstawne: jedno uznaje za nadrzędne wartości kulturowo-poznawcze, a drugie kryterium zysku. W tym miejscu warto jednak wyjaśnić, że stanowiąca tylko 0,6% polskich lasów P. Białowieska jest nikłym ułamkiem leśnej przestrzeni gospodarczej, do tego w swej większości już wyeksploatowanym. Oddanie jej całej lub przeważającej części pod ochronę nie byłoby tak wielkim poświęceniem, bo gospodarka w PB staje się już nierentowną. Na przeszkodzie muszą więc stać obecnie głównie ambicje: jakżeż można oddać „królewską” Puszczę. Dowcip tkwi w tym, że administracja podlaska nie jest właścicielem lasów państwowych, a więc to nie ona ma cokolwiek „oddawać” społeczeństwu!
Gdyby Polskie Tow. Leśne (koło białowieskie) opierało swoje rozumowanie na podstawach ideowych, a nie emocjonalno-merkantylnych, to w jego ogłoszonym stanowisku powinny były zostać wskazane odpowiednie źródła naukowe. Takowych jednak tam brak, a co zrekompensowano cytatami prywatnych opinii pojedynczej osoby o przykładzie Parku Narodowego „Las Bawarski”, pozostającymi zresztą w sprzeczności z rzeczywistym stanem tamtejszych lasów. To nie przesłanki naukowe, lecz nienaukowe legendy i przynosząca niektórym korzyści materialne tradycja uzasadnia „sanitarne” wycinanie drzew w rezerwatach Puszczy Białowieskiej i Knyszyńskiej, czyli na obszarach powołanych do ochrony całości ekosystemu lasu naturalnego. Co znamienne, dzisiejsze stanowisko PTL odsłania cynizm wcześniejszej deklaracji administratorów zawartej w obowiązującym dziś planie urządzania dla nadleśnictw Puszczy Białowieskiej (określającym zasady postępowania na okres 10 lat). Zapisano tam bowiem, że jedynym celem gospodarki jest przywrócenie lasom ich „puszczańskiego charakteru?” Czyżby dziś „puszczański charakter” już nie oznaczał ciągłości odwiecznego procesu zamierania i butwienia jednych drzew, by na tak użyźnionej glebie wyrastała samoistnie kolejna ich generacja, nie koniecznie tego samego gatunku?
Strategia monopolisty polega na upartym odrzucaniu twierdzeń dzisiejszej nauki. Tylko z tego powodu utrzymują się dwa sposoby widzenia kwestii korników („Debata o korniku w Puszczy”, Dzikie Życie 7/8, 2008), zamiast rozsądnego kompromisu, jaki proponowaliśmy na kilku konferencjach: w lasach gospodarczych powstrzymywanie kornika, w wydzieleniach chroniących prawie pierwotne ekosystemy nie. Ale dzięki takiemu uporowi przez dziesięciolecia dyskusji „dziada z obrazem”, ktoś od monopolisty wciąż korzystał ze sprzedaży drewna wyrąbywanego w rezerwatach przyrody! Jakie to dziecinnie proste, by zrozumieć o co tu chodzi!
Niestety, również najnowsze wypowiedzi podlaskich funkcjonariuszy z Dyrekcji Regionalnej LP wskazują, iż nie zamierzają oni przyjąć do wiadomości tego, że w większości rezerwatów leśnych PB przyroda nie potrzebuje „pomocy”. A są przecież niezbite dowody na to, że od milionów lat lasy rosły i rosną bez ingerencji leśników nad Amazonką, w Kongo, w Kanadzie i na Syberii. Również lasy PB trwały samoistnie przez 8 tys. lat, i mimo tego nadal nie są wcale w stanie jakiejś klęski ekologicznej, wymagające interwencji, lecz przeciwnie. Tłumaczyliśmy to m. in. na łamach białostockiej „Gazety Współczesnej” oraz podczas wspólnych konferencji. Bezskutecznie.
Taka działalność Przedsiębiorstwa LP w PB
wspierana jest przez chroniczną dezinformację kierowaną do właściciela lasów
publicznych – polskiego społeczeństwa. Dysponując własnym Centrum
Informacyjnym LP, koneksjami politycznymi i regularnym dostępem do masmediów
monopolista niemal całkowicie kontroluje przekaz, jaki dociera do obywateli i
decydentów. Nie unika przy tym półprawd i
manipulacji. Spośród licznych tego przykładów wymienię wypowiedź M. Wostka "Puszcza niezgody" w czasopiśmie
Przegląd (41/355), jak i mijającą się z prawdą opinię mgr P. Zbrożka z Regionalnej Dyrekcji LP w Białymstoku. Drugą z
nich rozpowszechniano szeroko jako komunikat PAP (od listopada 2004), przy czym
czasopisma przedrukowujące nie chciały zamieścić sprostowań. PAP zaś
nieścisłości nie prostuje z zasady, nawet kiedy
niezgodność z faktami wykazywały wspólnie Państwowa Rada Ochrony Przyrody i
Komitet Ochrony Przyrody PAN.
I tak, z uporem powiela się nieprawdę o "ograniczonym pozyskiwaniu drewna w PB", sugerując jakoby było ono rabunkowe tylko za carów i najeźdźców. Tymczasem w planach przeforsowanych wbrew gremiom ochroniarskim, zapisano dalszy bezlitosny wyręb w wymiarze aż do 150 000 m3 rocznie. Ma to trwać do r. 2011, kiedy w polskiej części poza niewielkim parkiem narodowym i paroma fragmentami rezerwatów (gdzie nie prowadzono walki z kornikiem), nie pozostanie nic z naszej słowiańskiej przyrodniczej „Ziemi Świętej” (Weisman 2007 Świat bez nas). Szkodliwość takiego postępowania wykazywałem na łamach „Przeglądu Leśniczego” (PL 2005:11-13), wciąż bezskutecznie. Podlascy administratorzy nie baczą na fakty, liczby i argumenty, ani na logikę. Na przykład ze stwierdzenia „trzy czwarte obszaru należącego do Lasów Państwowych zajmuje las niespełna stuletni” wyprowadzają wniosek, jakoby nie było już sensu chronić całej Puszczy. To równie mądre, jak mówienie, że skoro ktoś jest chory, to nie warto go leczyć. Z oświadczenia tego widać, że tylko dla zmylenia opinii i aby zablokować powiększenie parku narodowego powołano w Puszczy najpierw Leśny Kompleks Promocyjny (choć promocja przekształcania dzikiej puszczy w uprawę drzew jest kpiną z rozsądku, skoro w całej Unii Europejskiej nie ma drugiej puszczy nadającej się do zachowania jako naturalnego modelu), a potem chwalebnie system rezerwatów przyrody (czerwiec 2003). Już we wrześniu 2003 wydano jednak zgodę na dokonywanie w nich wyrębów pod pretekstem archaicznie rozumianej ochrony drzewostanu. To nie przypadek, że pośród 12 000 ha białowieskich rezerwatów znajdujących się poza BPN jedynie 10 ha objęte jest ochroną ścisłą! Bo i o tym przewidująco zadecydowali ludzie monopolisty, a nie przedstawiciele społeczeństwa – w tym niezależni leśnicy-badacze i zawodowi ekolodzy. Mamy więc „ochronę na papierze”, która w ciągu kilkunastu lat spowodowała zniknięcie z owych rezerwatów przyrody większości zagrożonych dzięciołów białogrzbietych i trójpalczastych. Bo nawet tam brakuje już zamierających drzew niezbędnych dla egzystencji tych bardzo rzadkich gatunków. Każdy może to zobaczyć jadąc z Hajnówki do Białowieży, choćby w Rezerwacie Krajobrazowym im. W. Szafera, pociętym nierozumnie gęsto rębnią gniazdową i pozbawionym rozkładającego się drewna.
Aby poderwać zaufanie do kompetencji zwolenników ochrony przyrody, p. Wostek ("Puszcza niezgody") posunął się do zarzutu, że obrońcami Puszczy Białowieskiej są ludzie niezorientowani w sprawie, na przykład tacy którzy miejsca tego nigdy nie odwiedzili. Tak kłamiąc ukrył dobrze sobie znaną inną prawdę: oto zwolennicy ochrony całej PB to nie tylko ”jakieś tam komitety z Rep. Płd. Afryki”, ale i liczni rodzimi przyrodnicy badający ten obszar przez 30-50 lat, profesorowie J.B. Faliński +, Z. Pucek+, T. Wesołowski, B. i W. Jędrzejewscy, czy J. M. Gutowski i A. Bobiec (ostatnich czworo posiada wykształcenie leśne!). Znamienne jest też inne obłudne stwierdzenie: Skoro wciąż nie ma zgody na objęcie parkiem narodowym całej Puszczy Białowieskiej, to podstawowym zadaniem leśników będzie ochrona przyrody puszczy przez ograniczenie gospodarki leśnej (P. Zbrożek). Ta perfidna półprawda ma uśpić obywateli, by nie zauważyli że owo „ograniczenie” ukrywa niezmiennie zbyt wysokie nasilenie wyrębu. A czyjej to nie ma zgody? Akurat lokalnej administracji LP. Bo nawet protesty miejscowej ludności obawiającej się absurdalnie „zabrania Puszczy przez naukowców”, „ogrodzenia jej”, a nawet „zamknięcia ich w rezerwatach - jak Indian”, to efekt podburzania i „uświadamiania” finansowanego i realizowanego w godzinach pracy przez administrację LP.
Prof. dr hab. Ludwik Tomiałojć
(zawodowy ekolog z Uniw. Wrocławskiego, autor 246 prac, z 35-letnim doświadczeniem badawczym z lasów Europy i Ameryki Płn., w tym po 25 latach badań w P. Białowieskiej, członek Rady Krajowej partii Zieloni 2004)