Bagienny
las kilka kilometrów od polany Topiło w Puszczy Białowieskiej porastają
głównie kilkudziesięcioletnie olchy. Pomiędzy nimi majestatyczne
świerki, dęby i jesiony. Jeden z tych ostatnich wycięto kilka tygodni
temu. Samej kłody już nie ma, na miejscu zostały tylko grube pełne
spróchniałych dziupli konary. A w nich gigantyczne larwy.
-
Profesor Jerzy Gutowski, entomolog z Instytutu Badania Leśnictwa w
Białowieży, zidentyfikował odchody tych owadów. To pachnica dębowa,
gatunek chroniony zarówno przez polskie, jak i unijne prawo. W całej
Puszczy Białowieskiej do tej pory zidentyfikowano zaledwie 30 miejsc, w
których żyją te duże pachnące brzoskwiniami chrząszcze - mówi Adam
Bohdan z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
Jego zdaniem leśnicy, wycinając drzewo, dwukrotnie złamali przepisy.
-
Zliczyłem słoje na pniu wyciętego jesionu. Moim zdaniem miał on ponad
100 lat. Takich drzew w Puszczy Białowieskiej wycinać nie można.
Dziuple w konarach są doskonale widoczne. A drzew dziuplastych
próchniejących, jako siedlisk wielu istotnych gatunków, też nie można
wycinać - wylicza Adam Bohdan, z którym odwiedziliśmy wczoraj zarówno
las z wyciętym drzewem, jak i nadleśnictwo
Hajnówka.
Adam
Nowak, inżynier nadzoru z nadleśnictwa Hajnówka, zgadza się z regułami
dotyczącymi pielęgnacji białowieskich lasów, wymienionymi przez
ekologa. Na tym jednak porozumienie się kończy. Na pytanie, dlaczego
usunięto drzewo, którego usuwać nie można, wyciąga z szafy grubą
księgę: plan urządzania lasu. - To zatwierdzony przez ministra
środowiska operat dla tego oddziału. Sami państwo widzą, że nie
napisano tu nic o stuletnich jesionach. Według tego dokumentu rosną tam
drzewa w wieku około 60 lat. A ich wycinkę prowadzimy planowo i zgodnie
z prawem. Co do dziupli w drzewie - nie byłem na miejscu, nie
widziałem, tyle mam w tej sprawie do powiedzenia - ucina, wzywając
leśniczego.
Ten też posługując się dokumentami, według których drzewo nie mogło mieć stu lat. Powtarza, że prawa nie złamał.
-
To mapa należąca do Lasów Państwowych, z zaznaczonymi siedliskami
chronionych owadów. Chociaż nie ma na niej pachnicy, nieopodal
wyciętego drzewa zaznaczone są inne chronione gatunki. W takiej
sytuacji powinniście być szczególnie uczuleni na spróchniałe drzewa,
których wycinać nie wolno - wtrąca się Adam Bohdan.
- Leśniczowie nie są entomologami, nie są w stanie rozpoznać chronionych gatunków - kończy nerwową dyskusję inż. Nowak.
Teraz
ekolodzy zwrócą się do ministra środowiska o zgodę na przeniesienie
larw w inne miejsce. W ściętym drzewie nie mają one szans na
przetrwanie zimy.
- Po raz kolejny zażądamy też od ministra, by
podjął działania w sprawie skutecznej ochrony Puszczy Białowieskiej.
Bo, jak widać, Lasy Państwowe sobie z tym nie radzą. Jeśli nic się nie
zmieni, złożymy skargę do Komisji Europejskiej - zapowiada Adam Bohdan.
Komentarz
Las na papierze
To
kolejny w ostatnich latach przykład na to, że ochronę lasu i
traktowanie go jak źródła drewna trudno pogodzić. W ciągu kilkunastu
miesięcy udało się wykryć trzy przypadki, w których leśnicy łamią
ustalone przez samych siebie reguły ochrony unikatowej Puszczy
Białowieskiej. Po klonach i dębach tym razem padło na jesion. Aż strach
pomyśleć, ile tego rodzaju sytuacji umknęło uwadze ekologów patrzących
na ręce leśnikom.
Ale czemu tu się dziwić. Dla inżyniera nadzoru
w nadleśnictwie od stanu faktycznego w lesie istotniejsze jest to, jak
ów las opisano na kawałku papieru. Równocześnie ten człowiek,
odpowiadający również za ochronę puszczy, z rozbrajającą szczerością
przyznaje, że jego ludzie nie są w stanie rozpoznawać gatunków, które
mają chronić.
Czy rozpoznawalny na całym świecie las białowieski zasługuje na takich gospodarzy?