Lider
Polskiej Ekologii to konkurs organizowany przez resort środowiska. W
tym tygodniu w jego ramach wyróżnienie otrzymała Regionalna Dyrekcja
Lasów Państwowych w Białymstoku. Podczas uroczystej fety w Teatrze
Dramatycznym w Warszawie nagrodzono ją za wykorzystywanie do celów
turystycznych wąskotorowej kolejki w Puszczy Białowieskiej.
- To
jest jakiś cyrk. Pominę litościwym milczeniem to, że kolejka nie ma nic
wspólnego z ekologią. Najważniejsze jest to, że Lasy Państwowe Puszczę
chronią źle. Potwierdzają to zewnętrzni eksperci - komentuje wyraźnie
zaskoczony faktem uhonorowania leśników Janusz Korbel, z zajmującego
się ochroną ostatniego lasu naturalnego w Europie Towarzystwa Ochrony
Krajobrazu. Chodzi mu o zawieszenie certyfikatu FSC, którym od dwóch
lat swoje produkty - czyli drewno - mogła sygnować białostocka
regionalna dyrekcja. Potwierdzał on, że dyrekcja prowadzi wzorcową,
również ekologicznie, gospodarkę w swoich lasach. Ten międzynarodowy
dokument wydawany przez niezależnych audytorów został podlaskim
leśnikom odebrany w sierpniu.
-
Zawieszono nam go tylko. Z powodu jakiś błahostek. Zresztą już się od
tej decyzji odwołaliśmy - mówi Marek Taradejna, rzecznik regionalnej
dyrekcji. Jego zdaniem nieporozumienia z firmą certyfikującą brały się
z odmiennego rozumienia polskiego prawa. W szczegóły jednak nie
wchodzi. Podobnie jak rzecznik resortu środowiska Sławomir Mazurek,
który oznajmił, że nic o sprawie nie wie.
Tymczasem według
nieoficjalnych informacji nie chodziło wcale o błahostki. Certyfikat,
wydany wszystkim lasom dyrekcji obejmującej całe województwo podlaskie
i część warmińsko-mazurskiego odebrano głównie z powodu Puszczy
Białowieskiej. A właściwie tego, co tam robią leśnicy. Najwięcej
zastrzeżeń audytorów budził ponoć sposób zarządzania rezerwatami
przyrody. Tym, że nikt nie prowadzi ocen wpływu na środowisko prac
prowadzonych na ich terenie, same prace nie są wbrew przepisom
konsultowane z organizacjami pozarządowymi i jest ich, w szczególności
wycinek, po prostu zbyt wiele.
W możliwość odwołania się od
decyzji audytorów nie bardzo wierzy Stefan Jakimiuk z WWF Polska,
światowej organizacji ochrony przyrody. Wielokrotnie krytykował Lasy
Państwowe za to sposób zarządzania Puszczą Białowieską. Zwraca uwagę na
to, że długofalowo brak certyfikatu może być dla leśników bardzo
dotkliwy. Głównie finansowo.
- Odbiorcom w Polsce to może być
obojętne. Ale duże międzynarodowe koncerny nie kupią drewna bez
certyfikatu. Za granicą na tego rodzaju sprawy bardzo zwraca się uwagę
- przestrzega. On również nie może wyjść ze zdumienia z powodu nagrody
przyznanej podlaskim leśnikom przez ministra środowiska. Przypomina o
innych watpliwościach wokół sposobu zarządzania puszczą, zwłaszcza
podnoszonym przez inną organizację pozarządową - Pracownię na Rzecz
Wszystkich Istot - kwestię tegorocznej wycinki dwóch klonów w Puszczy.
Według leśników miały one poniżej dziewięćdziesięciu lat. Według
ekologów i trzech naukowców z białostockich uczelni wyższych -
zdecydowanie więcej. Sto lat to granica, powyżej której klonów wycinać
nie można. Miesiąc temu prokuratura w Hajnówce umorzyła śledztwo w tej
sprawie.
- Prokurator oparł się na określających wiek drzew
dostarczonych przez leśników dokumentach z 1947 roku. W postanowieniu o
umorzeniu nie znalazłem ani śladu opinii trzech naukowców, które
przekazaliśmy prokuraturze - nie może wyjść ze zdziwienia Adam Bohdan z
Pracowni. Zapowiada, że jego organizacja ponownie zawiadomi organa
ścigania, tym razem o wykroczeniu. Według nieoficjalnych informacji
wycinką klonów zaczęła się też interesować prokuratura apelacyjna w
Białymstoku.