Na
wycięte kilkanaście dni temu drzewa trafił przypadkiem zaprzyjaźniony z
redakcją turysta podczas wędrówki po Puszczy Lackiej, najdalej na
północ wysuniętej części Puszczy Białowieskiej.
- Zaintrygowały
mnie dębowe bale leżące przy drodze z Krynicy do Narewki. Poszedłem
tropem pozostawionym przez wyciągający je z gęstwiny ciągnik.
Kilkadziesiąt metrów od drogi znalazłem niewyciągnięte jeszcze solidne
drzewo, leżące przy pniu. Zliczyłem słoje i było ich więcej niż sto -
nie ukrywa irytacji pan Antoni, który odwiedził redakcję.
Pojechaliśmy
we wskazane miejsce obejrzeć wycięty dąb. W mieszanym lesie, gdzie
świerkom towarzyszą głównie dęby, bez trudu znaleźliśmy pozostałą po
opisywanym przez turystę drzewie karpę (tak fachowo nazywa się pieniek
z korzeniami). Samego bala już nie było, pozostały tylko obcięte konary
z suchymi już liśćmi.
Karpa ma 90 cm średnicy. Słojów
doliczyliśmy się 96, ale w samym środku pnia tkwi kilkucentymetrowa
drzazga, uniemożliwiająca dokładny szacunek. Porównując rozmiary karpy
z okolicznymi dębami widać wyraźnie, że wycięte drzewo było
przynajmniej o 20 proc. grubsze. Wszystko wskazuje na to, że
rzeczywiście miało przynajmniej 105 - 110 lat.
- To niemożliwe.
Przecież nam nie wolno wycinać ponad stuletnich dębów - twierdzi
nadleśniczy Robert Trąbka z nadleśnictwa Browsk, na terenie którego
leży Puszcza Lacka. Przyznaje, że w tym rejonie leśnicy rzeczywiście
wycinają dęby, ale bacznie zwracają uwagę na ograniczenia wiekowe.
Operat
dla oddziału, w którym rosło powalone drzewo (dokument opisujący między
innymi wiek drzew i skład gatunkowy samego lasu) sporządzono w 2001 r.
Wynika z niego, że dominują tam świerki w wieku około 110 lat, pomiędzy
którymi mogą zdarzać się też dęby w podobnym wieku.
- Wycinamy
posusz, czyli martwe dęby, które wcześniej zaatakował opiętek. W tej
części puszczy jest ich wiele. Ale zawsze uczulam swoich ludzi, by w
przypadku, kiedy nie są pewni wieku drzewa, starali się go raczej
zawyżać niż zaniżać. Poza tym to teren bardzo doświadczonego leśniczego
i trudno mi uwierzyć w taką pomyłkę - mówi nadleśniczy, który zamierza
jednak skontrolować wskazaną przez nas karpę po wyciętym dębie i
historię samego drzewa.
Skontrolować chcą ją też przyrodnicy z
Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, organizacji pozarządowej zajmującej
się ochroną Puszczy Białowieskiej.
- Tego typu pomyłki
teoretycznie mogą się zdarzyć. Ale na terenie całej Puszczy
Białowieskiej jest ich niepokojąco dużo - ocenia Adam Bohdan z
pracowni, przypominając m.in. sprawę dwóch klonów z sąsiadującego z
Browskiem nadleśnictwa
Hajnówka.
W
ubiegłym roku pracownia złożyła doniesienie do prokuratury w sprawie
ich wycinki. Zdaniem trzech niezależnych zespołów naukowych, m.in. z
Politechniki Białostockiej, wycięte wówczas drzewa miały co najmniej
120 lat. Leśnicy utrzymywali, że najwyżej 80. Na poparcie swoich słów
przedstawili operaty z lat 40., z których wynikało, że w tamtym miejscu
nie było klonów w określonym wieku.
- Prokuratura w Hajnówce
zlekceważyła współczesne analizy ekspertów i opierając się na
historycznym operacie odmówiła wszczęcia śledztwa. Tymczasem operaty są
bardzo często bardzo niedokładne i nie uwzględniają wszystkich, nawet
szczególnie wyjątkowych drzew w danym oddziale - uważa Adam Bohdan,
który odwołał się od decyzji hajnowskich śledczych.
Białostoccy
prokuratorzy uznali wiarę w stare dokumenty swoich hajnowskich kolegów
za kuriozalną i kazali sprawę rozpatrzyć jeszcze raz. Od pół roku
hajnowska prokuratura czeka na wyniki badań wyciętych klonów, które na
jej zlecenie ma przeprowadzić czwarty z kolei ekspert.