Na
biurko wojewódzkiego konserwatora przyrody i szefa regionalnej dyrekcji
lasów trafiło obszerne opracowanie dotyczące nieznanych wcześniej
miejsc, w których w Puszczy Białowieskiej występują chronione prawem
unijnym i krajowym chrząszcze, m.in. zgniotki, ponurki i pachnice.
Autorami inwentaryzacji jest sześciu uznanych naukowców badających
faunę puszczy od lat, m.in. dr Lech Bucholtz, ekspert ministerstwa
środowiska. Raport powstał przy współpracy z pozarządową Pracownią na
Rzecz Wszystkich Istot. To właśnie jej działacze przekazali dokument
urzędnikom. W konkretnym celu.
- Prawo unijne, a dokładnie
dyrektywa siedliskowa, stanowi jasno, że na obszarach występowania tych
gatunków nie wolno prowadzić żadnych działań, które mogłyby pogorszyć
stan siedlisk - mówi Adam Bohdan z Pracowni. Jego zdaniem w praktyce
powinno się to sprowadzać do objęcia ochroną obszarów, na których
odkryto chrząszcze. Na większości z nich Lasy Państwowe, zarządzające
ponad 80 proc. powierzchni ostatniego lasu naturalnego w Europie,
prowadzą normalną gospodarkę leśną.
Konserwator poprosi leśników -
Na razie nie zapoznałam się jeszcze z treścią opracowania. Ale
tworzenie nowych obszarów ochrony wykracza poza moje kompetencje. Tym
musiałoby się zająć ministerstwo - Beata Bezubik, wojewódzki
konserwator przyrody, jest bardzo ostrożna. Zapowiada, że nim sprawę
przekaże do Warszawy, zwróci się do leśników z prośbą, by na terenach
zinwentaryzowanych siedlisk unikali działań, które mogą im zaszkodzić.
Oficjalnego
stanowiska białostockiej dyrekcji lasów w tej sprawie jeszcze nie ma.
Ale wiele wskazuje na to, że będzie ono odmowne.
- Moi koledzy
entomolodzy trochę przesadzają. Żaden z wymienionych w ich opracowaniu
gatunków nie jest na terenie Puszczy Białowieskiej zagrożony. Myślę, że
byłbym w stanie wskazać je jeszcze w innych miejscach - twierdzi Jerzy
Ługowoj, z wykształcenia entomolog, zastępca nadleśniczego Browsk. Jego
zdaniem chrząszcze są wszędzie tam, gdzie jest martwe drewno, a tego w
puszczy nie brakuje. Proponowałby więc wyznaczenie kilku najbardziej
charakterystycznych siedlisk, najlepiej na terenie już istniejących
rezerwatów.
- Popadanie w przesadę jest szkodliwe. Dlatego na
pozostałym obszarze należy prowadzić dotychczasową gospodarkę. Robi się
to od wieków, a chrząszcze nadal istnieją - podsumowuje.
Zaprzestać wycinkiDr Lech Bucholtz nie jest specjalnie zaskoczony postawą nadleśniczego. Częściowo się z nim nawet zgadza.
-
Trudno, by jako pracownik Lasów Państwowych pan Ługowoj miał inne
zdanie. Możliwe też, że wymienione przez nas gatunki chrząszczy są w
Puszczy Białowieskiej znacznie bardziej rozpowszechnione niż w innych
polskich lasach. Ale to wynika właśnie z tego, że ta
puszcza
jest unikatem, że tutaj w wielu miejscach mamy do czynienia z lasem, w
którym procesy naturalne trwają nieprzerwanie i w którym eksploatacja
na skalę przemysłową zaczęła się znacznie później niż w innych
częściach Polski. Dlatego te gatunki tylko tutaj mają szansę na
przetrwanie - mówi dr Bucholtz, podkreślając, że zachowanie siedlisk
przy równocześnie prowadzonej w ich obrębie gospodarce leśnej byłoby
bardzo trudne.
- Należałoby całkowicie zaprzestać wycinania i
usuwania z lasu drzew z najmniejszymi nawet oznakami zamierania.
Należałoby również pozostawiać drzewa stare, pełniące podstawową rolę w
istnieniu chronionych chrząszczy. Tak naprawdę wszelkie działania
zgodne z prawidłową - w rozumieniu leśników - gospodarką leśną są dla
tych siedlisk zabójcze - podkreśla dr Bucholtz.
Leśnikom odpowiada również Adam Bohdan:
-
Z pewnością w puszczy są jeszcze setki stanowisk gatunków chronionych
dyrektywą siedliskową. Nie jest to jednak powód, by je niszczyć.
Świadczy to jedynie o wartości tego lasu, który stanowi najważniejszą
lub wręcz ostatnią, krajową ostoję wielu wymierających zwierząt. Tak
naprawdę jedyną naprawdę skuteczną metodą ich zachowania jest objęcie
całej puszczy parkiem narodowym.