|
| Sergiusz Wołkowycki |
Starszy strażnik hodowca żubrów w Białowieskim Parku Narodowym.
Urodził się 13 grudnia 1930 roku w Białowieży w rodzinie Jana i Pelagii z domu Bajko. Po ukończeniu 7 lat podjął naukę w szkole powszechnej, którą kontynuował do 1940 roku. Podczas okupacji niemieckiej nie mógł się uczyć, pomagał rodzicom na gospodarstwie. W lipcu 1944 roku, podczas odejścia Niemców z Białowieży, ich dom został spalony. Wykształcenie w zakresie 7 klas szkoły podstawowej uzupełnił dopiero w 1965 roku, kończąc kurs dla pracujących.
W okresie od 19 czerwca 1951 do 23 października 1953 roku odbywał zasadniczą służbę wojskową. Po jej odbyciu, 15 listopada 1953 roku rozpoczął pracę w punkcie usługowym w Białowieży, prowadzonym przez Spółdzielnię Pracy Krawieckiej „Zjednoczenie” w Hajnówce. Był w nim zatrudniony do 15 października 1958 roku, tj. do chwili likwidacji punktu. W tym czasie pomagał ojcu w prowadzeniu gospodarstwa rolnego, które w 1975 roku przejął od niego na własność.
W okresie od 7 września 1962 roku do 5 kwietnia 1966 roku pracował jako robotnik budowlany na budowie prowadzonej w Białowieży przez Białostockie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego w Białymstoku.
Z dniem 1 maja 1967 roku został zatrudniony na stanowisku kontraktowego strażnika hodowcy w Ośrodku Hodowli Żubrów Białowieskiego Parku Narodowego. W 1982 roku został awansowany na starszego strażnika hodowcę. Na emeryturę odszedł z dniem 31 grudnia 1995 roku.
W czasie pracy przy żubrach, a także wtedy gdy był już na emeryturze, stykał się od czasu do czasu z dziennikarzami prasowymi oraz filmowcami. Niektórzy dziennikarze wspominali o nim w swych reportażach. Np. Małgorzata Szyszko-Kondej tak go przedstawiła w wydawanym w Warszawie „Przeglądzie Reader’s Digest” (nr 3/2000):
„Ho... ho... ho... ho! – nawoływał Sergiusz Wołkowycki, przez prawie 30 lat strażnik-hodowca białowieskich żubrów. Codziennie o 7 rano, w mróz i ziąb, w solidnym kożuchu i czapie, jechał furmanką wyładowaną sianem i burakami pastewnymi. Żubry w stadach po 30-150 sztuk zbierały się w tych samych miejscach i czekały na śniadanie. Siano było rozłożone na 50-70 kupek, żeby każdy zwierzak mógł podejść i się najeść.
– Kiedy furmankę zamieniliśmy na traktor z przyczepą, żubry też nas poznawały – uśmiecha się czerstwy 70-latek. – Zaraz, jak tylko usłyszały znajomy terkot, wychodziły na polanę i czuwały. (...)
Latem Sergiusz Wołkowycki zamieniał się w detektywa. Objeżdżał swe 4-5 oddziałów puszczy na rowerze i przyglądał się śladom na ziemi. Kiedy zauważył charakterystyczne znaki, szedł po cichu ich tropem.
Widzę, już są! – cieszył się z odkrycia potężnych sylwetek. Podchodził tak blisko, jak się dało. Obserwował czy linieją, co jedzą, ile sztuk przebywa w jakim rewirze. Swoje spostrzeżenia zapisywał na kartkach, które później przekazywał doktorowi Krasińskiemu”.
Sergiusz Wołkowycki niekiedy stawał również przed kamerą filmową. Miedzy innymi reprezentował białowieskich strażników żubrowych w filmie o żubrach kręconym na przełomie września i października 1989 roku dla włoskiej tv przez reżysera Mauro Ramerio.
W lutym 2004 roku otrzymał Medal „Przyjaciel Żubra” przyznany mu za wieloletnią pracę jako strażnika hodowcy żubrów w Białowieskim Parku Narodowym.
Zmarł 28 grudnia 2020 roku w wieku 90 lat. Został pochowany na cmentarzu w Białowieży.
(Oprac. Piotr Bajko)