Łapiński Jan (1927-2000)


Jan Łapiński - zielarz, radiesteta
i biblista

Leśnik, przewodnik turystyczny, zielarz, radiesteta i biblista z osady Grudki.

Urodził się 29 stycznia 1927 roku we wsi Skryplewo, położonej na zachodnim krańcu Puszczy Białowieskiej. Do Białowieży przybył w 1954 roku, tutaj się ożenił. Pracował w Rejonie Lasów Państwowych, następnie w Straży Leśnej. W 1957 roku na stałe osiadł w Grudkach. W 1962 roku ukończył zaocznie Technikum Leśne i objął leśnictwo Podolany. W późniejszym czasie został przeniesiony do leśnictwa Suche. Pracę zawodową zakończył w 1984 roku, przechodząc na rentę.

Jedną z pasji Jana Łapińskiego było bez wątpienia przewodnictwo turystyczne. Kurs przewodnicki ukończył w 1974 roku, pracując jeszcze w leśnictwie. Był bardzo cenionym przewodnikiem ze względu na swoją ogromną wiedzę o Puszczy i umiejętność jej przekazywania. Turyści nie mogli wprost „odkleić się” od niego, zasypując niekończącymi się pytaniami. Wielokrotnie miałem sposobność obserwowania, jak po zakończeniu oprowadzania i załatwieniu związanych z tym papierkowych formalności, długo jeszcze okrążał przewodnika wianuszek wycieczkowiczów. Pan Łapiński cierpliwie wyjaśniał, tłumaczył. Był jednym z tych nielicznych przewodników, którzy przewodnictwo traktowali niemal jak posłannictwo. Nigdy się nie śpieszył, nie popędzał grupy. Wręcz przeciwnie - poświęcał jej, o ile zachodziła taka potrzeba, więcej czasu niż miał odnotowane w zleceniu przewodnickim. Stale podnosił swoje kwalifikacje, zdobył I klasę przewodnicką. 2 stycznia 1981 roku został wybrany na jedną kadencję prezesem Zarządu Koła Przewodników PTTK w Białowieży. Pełnił też inne, pomniejsze funkcje, zarówno w Kole, jak i Zarządzie Oddziału PTTK. Rocznie oprowadzał 70-80 grup turystycznych.

   Drugą pasją J. Łapińskiego było zielarstwo. Na poważnie zajął się nim w połowie lat siedemdziesiątych. Jako leśnik znał zioła, ale ta wiedza nie zadowalała go. Zaczął gromadzić różne podręczniki i poradniki z zakresu ziołolecznictwa, zarówno stare, jak i nowe. Wkrótce zaczęli do niego zgłaszać się po porady ziołowe krewni, sąsiedzi. Z czasem sława pana Jana jako zielarza rozeszła się po różnych zakątkach całej Polski. Zbieraniu ziół poświęcał dużo czasu. Sporządzał z nich różne mieszanki, najchętniej według receptur ojców Klimuszki i Sroki, ale też tworzył własne. Doskonale poznał sposoby stosowania hub brzozowych w leczeniu chorób nowotworowych. Po ten specyfik zgłaszano się do niego najczęściej. Pan Jan nigdy nie odmawiał. Zioła i preparaty z reguły dawał ludziom za darmo. Wszyscy byli tym zaskoczeni i zdziwieni. Pan Jan wyjaśniał cierpliwie, że ofiarowywaną ludziom pomoc traktuje jak swego rodzaju modlitwę. Cieszył się, gdy docierały do niego informacje o pozytywnych skutkach stosowania jego ziół. Zdarzały się przypadki, że zgłaszały się do niego po nauki w zakresie zielarstwa osoby, które same pragnęły się tym zająć. Na przykład, w 1999 roku u pana Jana praktykowały dwie osoby z Gliwic. Mnie osobiście fascynowała jego perfekcyjna znajomość różnych gatunków roślin leczniczych, i nie tylko takich. Jestem przekonany, że Jan Łapiński byłby świetnym wykładowcą na katedrze fitoterapii.

Grób Jana Łapińskiego na białowieskim cmentarzu (2009r.)

   Tradycyjnie już jesienią pan Jan wspólnie z żoną prowadził w Grudkach punkt skupu grzybów. Z tego również znany był w okolicy.

   Pana Łapińskiego interesowały także niekonwencjonalne techniki terapeutyczne. Studiując je, zainteresował się bliżej wahadełkiem jako narzędziem diagnostycznym, a następnie całą radiestezją. Gromadził niezbędną literaturę z tego zakresu. W szczególności interesowały go odpromienniki naturalnego pochodzenia. Bezinteresownie udzielał ludziom porad. Odkrył też w Puszczy jedno z tzw. miejsc mocy o silnym oddziaływaniu, o którym - całkiem słusznie - nie chciał szerzej rozpowiadać.

   Z zapałem studiował również Biblię. Bez przesady można powiedzieć, że był jej wybitnym znawcą. Z uwagą śledził i sprowadzał do domowej biblioteki nowe opracowania poświęcone analizie Pisma Świętego. Był katolikiem, ale bez uprzedzeń sięgał po interpretacje różnych zagadnień biblijnych przez inne religie. Jestem przekonany, że w ogóle nie miał żadnych uprzedzeń na tle religijnym. Martwiły go natomiast wszystkie przejawy fanatyzmu religijnego, który uważał za ślepą uliczkę, oddalającą ludzi od Boga. Mierziła go pseudoreligijność.

   Z panem Janem zaprzyjaźniłem się pod koniec lat siedemdziesiątych. Pomimo pewnej różnicy wieku, doskonale się rozumieliśmy. Ceniłem w tym człowieku przede wszystkim bezinteresowną gotowość niesienia pomocy innym, dużą kulturę osobistą, umiłowanie prawdy, uczciwości i rzetelności. Te cechy, wbrew pozorom, nie zawsze zjednywały mu przyjaciół, szczególnie wtedy, gdy w różnych sytuacjach życiowych uparcie bronił wyznawanych przez siebie wartości. Pan Jan był dla mnie człowiekiem, dzięki obecności którego jakoś łatwiej przychodziło pokonywać trudy dnia powszedniego. Wystarczała już sama świadomość, że On gdzieś niedaleko jest, by podtrzymać w sobie wiarę w sens życia i nie pogrążyć się w jego odmętach.

Był człowiekiem aż do przesady skromnym. Nie interesowały go rozgłos, popularność. Unikał ich za wszelką cenę. Z trudem udało mi się namówić go jeden jedyny raz na wywiad o zielarstwie, który opublikowałem w „Gazecie Współczesnej” (Nr 90/1989). Nieduży artykuł wydrukowałem także w „Niwie” (Nr 12/1990), ale już poza jego wiedzą.

Jan Łapiński zmarł niespodziewanie 14 kwietnia 2000 roku w szpitalu w Hajnówce. Spoczął na cmentarzu w Białowieży. Odwiedzam od czasu do czasu mogiłę swego Przyjaciela - prostą, bez żadnych marmurów, za to pokrytą leśnymi roślinami, które uwielbiał za życia. I w tym pokazał całą swą osobowość! (oprac.Piotr Bajko)

Galeria

Copyright © 2024 - Encyklopedia Puszczy Białowieskiej,
Agnieszka Aleksiejczuk, Tomasz Niechoda