Studnia w Podolanach - stan z 2009r.
|
W Podolanach I, obok starej, nie funkcjonującej już kuźni, znajdują się resztki studni, która ma długą i ciekawą historię. Wykopano ją jeszcze przed I wojną światową. Kopacze studni nie spodziewali się, że do wody dotrą już po zdjęciu wierzchniej warstwy gleby. W pewnym momencie woda wytrysnęła jak z fontanny. Mężczyźni przestraszyli się, porzucili łopaty i uciekli. Woda rozlała się szeroko. Aby nie zatopiła wsi, postawiono naprędce cembrowinę, wykonaną wówczas z dębowych bali. Woda zatrzymała się w niej na wysokości około pół metra nad ziemią. I tak już pozostało.
Ludzie we wsi zaczęli szeptać miedzy sobą, że to musi być jakaś diabelska sztuczka i bali się używać tej wody. Wiadomość o obawach mieszkańców dotarła do Aleksandra D. Kołokolcewa – ówczesnego zarządcy Puszczy Białowieskiej. Powołał on specjalną komisję do zbadania przydatności wody do spożycia. Komisja po pewnym czasie orzekła, że woda jest dobra i bez obaw można ją spożywać. Mieszkańcy przez jakiś okres jeszcze z niedowierzaniem podchodzili do wyników badań, ale z czasem przełamali się i zaczęli korzystać z „diabelskiej” studni. Nie trzeba było nawet robić żurawia, wystarczyło podejść do cembrowiny i trzymając wiadro w ręku, zaczerpnąć nim wody.
W 1993 roku, gdy oglądałem studnię wraz z przyjaciółmi, miała ona jeszcze nad ziemią cembrowinę. Ponownie odwiedziłem studnię w czerwcu 2009 roku, wraz z Tomaszem Niechodą. Niestety, obraz jaki ujrzeliśmy, zasmucił nas. Cembrowina została już zdjęta, a studnię przykryto jakąś przygodną przykrywą. Jak się dowiedzieliśmy od jednego z mieszkańców Podolan, nowy właściciel doprowadził do studni rurę, która odprowadza nadmiar wody do pobliskiego basenu. Z czasem studnia pewnie zostanie zupełnie zlikwidowana. A szkoda! Bo mogłaby być ciekawostką dla turystów.
Należy w tym miejscu wspomnieć, że woda gruntowa na Podolanach ma bardzo wysoki poziom. Z tego powodu rolnicy np. nie mogą przygotować dołów do przechowywania ziemniaków, gdyż woda momentalnie podchodzi do wykopu. Dawniej z tego powodu ziemniaki kopcowano niedaleko wsi, w lesie. Uroczysko to do dzisiaj nazywa się Pohreby. (oprac. Piotr Bajko)