„Król Nieznanowa dokonał swojego żywota” – tak krótko i zwięźle, można by było podsumować to co zobaczyłem w uroczysku Nieznanowo dnia 12 lipca 2009r. Zresztą od dawna się na to zanosiło. Już w 2004 delikatnie mówiąc: kondycja drzewka nie była najlepsza. Już wtedy oceniałem, że w następnym roczku niechybnie drzewko w kalendarzyk kopnie. Ale podczas kolejnej wizyty pod nim w 2005r., okazało się ,że jednak nie kopnęło. Nadal niewielkie zgrupowanie listków zdobiło małą gałązkę położona w pn.-wsch. części korony . Byłem wtedy nawet bardzo zdziwiony, że jeszcze kapiec nie nastąpił, bo wszystko wskazywało, że obowiązkowo musi nastąpić! "Ot, widać jeszcze nie twój czas bratku – pomyślałem- choć z drugiej strony czy warto z tak oślim uporem tego świata się trzymać, czy dębowe Pola Elizejskie to tak nad wyraz nieprzyjazne i nie zachęcające do tego by się tam udać miejsce?”. Podobnie w 2008 kiedy znów stanąłem pod drzewkiem to za martwe w żadnym razie uznane być nie mogło! Jak na to nie patrzeć to jednak trupek drzewny to jeszcze nie był. Choć listków było jeszcze mniej niż w 2005 roku, to jakieś tam jeszcze były i to całkiem zieloniutkie listki, więc procesy życiowe jakieś tam zachodziły – co prawda pomalutku, ale jednak!. W swoim notesiku odnotowałem: „zipie, ale ledwo, ledwo, ale jak długo, cholera go wie!”. Pień dokładnie obejrzałem – zmierzyłem jeszcze to i owo. Jakąś fotkę pstryknąłem, za zdrowie niedoszłego nieboszczyka butelkę coca-coli light wypiłem i na dalszą puszczańską eskapadę ruszyłem.
I dopiero teraz w 2009 r. po kilku wiekach w koronce tego olbrzyma nie pojawił się ani jeden listek. 12 lipca szedłem powoli drogą prowadzącą do tego dębu. Ogólnie uwielbiam to miejsce i choć prof. Karpiński uroczysko Nieznanowo lokuje w oddziałach 464 i 465 to ja jednak, już od dzieciństwa, w swojej świadomości rozciągnąłem je także na oddziały 487 i 488. W ogóle w tym moim z oddziałów 487 i 488 uroczysku Nieznanowo jest dębów, jak to się mówi od cholery albo jeszcze więcej. Żeby całe to dębowe plemię zliczyć i pomierzyć, niezła odchyła na punkcie dębowym jest, jak najbardziej, wskazana. Takie dębowe firdum dyrdum, oczywiście nie jakieś tam extra z wywalaniem jęzora i ślinotokiem. Najnormalniejsze pod Słońce w zupełności wystarczy! Wiec dla kogoś takiego jak ja to miejsce wręcz wymarzone.
Podstawa pnia "Króla Nieznanowa"
- widok od południa
|
I tak , jak już wspomniałem, tego lipcowego dnia zmierzałem sobie, bez pośpiechu zmierzałem, ku „Królowi Nieznanowa”, minąłem borek całkiem wdzięczny dla oczka, zatrzymałem się przy innym moim drzewnym ulubieńcu – grabie, którego pień przypomina nieco butelkę . W sumie to fajne drzewko i owszem, trochę pod nim zabawić można, bo grabek to przyzwoitych rozmarów i bardzo ma fikuśny wygląd, ale jednak by iść dalej do „Króla Nieznanowa” kusiło. Więc dalej ruszyłem – dostrzegłszy jego pień, spokojniutko się do niego zbliżyłem, główkę do góry zadarłem i już nie miałem wątpliwości , że kolejny 6-metrowy sztywniak w białowieskiej kniej się pojawił. "To teraz będzie ich sześciu – trzech w rezerwacie ścisłym i trzech w zagospodarowanej części Puszczy " - skwitowałem w myślach.
Piękno kolumny pnia podkreśla nieskazitelny wyglad kory
|
Dla mnie Dąb „Król Nieznanowa” był swego rodzaju legendą białowieskiej kniei. Mniej znany od "Cara-Dębu" i może mniej monumentalny, ale równie urzekający swoim pięknem. Nie bez kozery był pierwszym dębem spoza Parku Narodowego, którego zdjęcia pojawiło się w przedwojennej „Ochronie Przyrody” (1932 lub 1933 r.). Najwyraźniej już wtedy budził podziw (podawany wtedy obwód drzewa to 520cm). Wymieniany był także w książce pod red. prof. Falińskiego „Park Narodowy w Puszczy Białowieskiej” (podawany obwód drzewa to 585cm, wys.38 m, a numer w owym czasie w wojewódzkim rejestrze drzew – 48 niższy niż numer „Cara”).
Pierwszy raz dotarłem do „Króla Nieznanowa” w 1984 roku i od razu wiedziałem, że jest to jeden z najpiękniejszy znanych mi dębów puszczańskich. Przepięknie wygląda jego kolumna pnia i korona złożona z potężnych konarów – jak na dąb puszczański mocno rozłożysta. Osadzenie pnia w gruncie dla oka stanowi nad wyraz przyjemny widok. Właściwe w tym drzewie nie ma się do czego przyczepić. Słowem taki dębowy kalos kagathos z niego! Prezentuje się przepięknie z każdej strony, ale akurat to uświadomiłem sobie dopiero w tym roku, po jego uschnięciu. Podczas moich wizyt pod nim w 1984 i 1987 żywotność drzewa oceniałem jak dobrą. Pewien załamanie żywotności nastąpiło dopiero w II poł lat 90-tych XX wieku i to był początek końca tego olbrzyma.
I tak zamarł kolejny bialowieski olbrzym i postoi sobie pewnie już martwy Nasz "Król Nieznanowa" jeszcze z 30-40 lat, a potem na posłaniu puszczański ciałko-pieniek złoży. Konarom w koronie od targającego w prawo i lewo wiatru da odetchnąć. Korzonki pewnie prawie w całej krasie zaprezentuje. I poleży sobie tak ze 50-100 lat, a potem z krajobrazu puszczańskiego bez słowa skargi zniknie, gdzieś się zapodzieje na amen. Ot, drzewo ,a wydawało się ,że jest wieczne.(oprac.Tomasz Niechoda, zuberek1969@wp.pl)